sobota, 14 lipca 2018

Bienvenidos a México!

Z Krakowa polecieliśmy do Londynu. Tam nocnym easybusem dojechaliśmy do Victoria station, a potem metrem z przesiadką na kolejne lotnisko. Ryanair zaserwował opóźnienie, ale mieliśmy zapas 8 h. Po kilku perypetiach, poszukiwaniach, kawie ze starszą Kolumbijką... Z Londynu polecieliśmy do Paryża 💗, gdzie ktoś nieopatrznie zostawił bagaż bez opieki, więc nasza część lotniska została przegoniona przez wyposażonych w karabiny mundurowych panów o surowych twarzach. Korzystając z 11 h przerwy między lotami, pojechaliśmy poszwendać się po Paryżu. W samolocie zapowiedź przed lądowaniem brzmiała "witamy w najpiękniejszym mieście świata" i mimo tych wszystkich remontów i pośpiechu, po części się z tym zgadzam (bynajmniej nie chodzi o zabytki). W tym mieście warto się zgubić, aby poznać jego smaki.

Z Paryża wsiedliśmy o 23:00 w najdłuższy, bo 11 h lot do Mexico City. Zmęczenie materiału i ciepłe jedzenie na pokładzie nas uśpiło, ale zyskaliśmy przez to 7 h życia. Wschód słońca niepostrzeżenie zamienił noc w dzień, gdy my jeszcze biegaliśmy między terminalami i upewnialiśmy się, czy bagaże dotrą tam gdzie trzeba. Koniec końców okazało się, że infolinia w Polsce kłamie, ale na razie wspaniałomyślnie im wybaczam :P

I ostatni etap - Mexico City - Puerto Vallarta. Patrząc na ciągnące się we wszystkie strony wzgórza porośnięte gęstymi lasami czuliśmy, że już jesteśmy na miejscu i miejsce zmęczenia zajęła ekscytacja - za chwilę spotkamy się z Aśką i Diegiem! Walizy na pakę i w drogę.

A teraz kto i dlaczego?
Po krótce: parę miesięcy temu zadzwoniła do mnie amiga Aśka z pytaniem, czy zostanę jej świadkową na ślubie. No jasne czikita! Ślub w Meksyku? Zgarniam Twoich rodziców i już jadę ;)

Znalazłam się więc znowu za wodą i planuję dawać tu jakieś znaki życia. Tymczasem kończę to suche streszczenie i lecę podglądać wygrzewającą się iguanę pod oknem. Czasu polskiego 20:15, czasu naszego 13:15. Rżenie konia i folklor muzyczny za oknem nie pozwala mi dłużej siedzieć przy klawiaturze!







1 komentarz:

  1. wow, faktycznie info-piguła ;) dobrze, że dotarliście bez większych problemow. Czekam na kolejne wpisy i fotosy :D Besos!

    OdpowiedzUsuń