środa, 22 maja 2019

Welcome to Jordan!

... Zaczynamy!
Przemilczałam parę ważnych dla mnie podróży - zaledwie wspomniałam o ponad 3 miesiącach w Portugalii, weselu w Meksyku, nie pisałam nic o stopowaniu po Bułgarii, czy Słowenii... I nadszedł chyba ten moment, kiedy znowu mam ochotę coś opowiedzieć, zwłaszcza gdy kolejna osoba zadaje mi pytanie po powrocie "no i jak było?"
Przewija się przeze mnie tornado myśli różnego gatunku, bo znowu podróż wyposażyła moje wewnętrzne mieszkanko w kolejne artefakty przeżyć, ale koniec końców kwituję to prostym - "było fajnie/spoko/mmmm". Pytanie "jak było" zawsze mnie krępuje. Zakłada na opowieść worek, zawiązuje oczy, obraca wokół własnej osi i mówi "masz 30 sekund, aby mnie zaskoczyć". Nie odnajduję się w nim, nie umiem na nie odpowiadać i - choć tak dobrze znane - zawsze zaskakuje.

Jordania - bo stamtąd ostatnio wróciłam - to lekcja otwartości. Słyszałam już wcześniej od kumpeli, która spędziła tam koło 2 miesięcy, że kraj bezpieczny i otwarty, stąd nie miałam obaw. Żeby jednak nie przyprawić nikogo o zawał (Porwo was! Same dziewuchy!) dokooptowałyśmy do składu jeszcze jedną samicę i samca sztuk 1, wszystko znalezione w internetach. Pomysł wyjazdu rzuciła koleżanka, która bardzo chciała się gdzieś wybrać, ale nie miała odwagi jechać sama - z rozmachu kupiłyśmy jeszcze bilety do Indii, a co!:D

Ogólne wrażenia z Jordanii? Kraj bardzo przyjaznych ludzi. Nawet w okresie Ramadanu, kiedy to podobno wszyscy mieli chodzić rozeźleni jak osy. Ośmielę się stwierdzić, że jest wręcz przeciwnie - wiele osób miało w sobie bardzo dużo spokoju i łagodności. Pierwszego dnia spotkaliśmy policjanta, który z uśmiechem na ustach tłumaczył nam, że jest szczęśliwy, kiedy jest Ramadan, bo ćwiczy swoją cierpliwość. Że dla niego to lekcja pokory i przypomnienie jak wiele dostał od życia, skoro ma co jeść, ma dach nad głową, bliskie osoby. Im wygoniejsze prowadzimy życie, tym bardziej stępiona jest nasza wrażliwość i skupiamy się na własnym zaspokojeniu.

Zauważyliśmy, że gdy zachodziło słońce, ludzie przerywali swoje prace, zatrzymywali się w podróży, wychodzili z morza etc. i siadali na ziemi, aby zjeść razem. Nie było w tym pośpiechu, przepychania się kto pierwszy - cieszyli się obecnością bliskich, rozmawiali, śmiali się lub zatapiali w spokoju. Celebracja pierwszego posiłku, która miała w sobie coś czystego i pierwotnego.

I na dzisiaj to będzie tyle z mojego pisania, bo sen mnie wpędza do łóżka.