środa, 12 sierpnia 2015

Sen ciągnie, więc postaram się w kilku słowach, zanim hamak mnie pożre. Byłymy z babkami wczoraj na imprezie organizowanej przez studentów medycyny, która miała się odbyć w którejś republice. Cena za wejście była spora, ale raz się żyje podobno, a impreza przebierana (tematyka american style - myślałam, że "Ameryka" jako synonim USA nie funkcjonuje w Am. Pd., a tu jednak zmyłka;)
Pouwdziewałyśmy zatem, kto co miał/czego nie miał
Drużyna Sofadinhas na dłuuuugo przed wyjściem

Cenę biletu zrozumiałam, gdy zobaczyłam, że na wejściu jest goryl w garniaku, dom jest wielki, jakby mieszkało tam co najmniej 30 osób i do tego open bar całą noc ("coś bez alkoholu? Trudno będzie znaleźć" zaświergotał barman). Dom ze sporym ogrodem i palmami na środku, upstrzonymi srajtaśmą podobno był zamieszkiwany przez 3(!!!) studentów medycyny i każdy daje za to ~3000 reali. Medycyna jest tu dużo bardziej dochodowa, co tłumaczy wysokie koszty leczenia. Było tam ponad 200 osób, do domu wróciłyśmy przed 6 rano. Przerywnik na sen i wio na uczelnię. 
Po południu ogarnęłam się do wyjazdu i właśnie gibię się w hamaku couchsurfera, u którego dzisiaj nocuję w Rio Claro (przyjechałam zobaczyć tutejsze muzeum mineralogiczne, coś popytać). Razem z Brunem, Bruną (tegoż dziewoją) i dwoma współlokatorami umilaliśmy sobie wieczór muzyką, która wydobywała się z ręcznie wykonanych instrumentów przez jednego z chłopaków. Staropolskim obyczajem ołamaliśmy się chlebem na zakwasie (z każdym kolejnym wypiekiem wychodzi mi coraz lepszy :) )
Zabawy w zakwaszanie trwają

Dom jest bardzo artystyczny i jutro nie będę mogła odkleić się od ścian przez zintensyfikowane robienie zdjęć ;) a tymczasem padam spać. Oczy mi się kleją, żeby pisać otwieram to jedno, to drugie oko.

Piękne malowidła na każdej ścianie

Przygotowanie kolacji

Polaki tu byli! :D

Bruno & Bruna

tam, gdzie Orka mówi dobranoc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz