Praca rąk naszej Ninhi, mate i bilety na... Rodeo! ;)
Stałym składnikiem oobiadów jest ryż i gotowana fasolka
Przepiórcze jajka i karambola (mniam) za grosze
Zdobyczny kapelutek i tajemnicza chupa cabra
więc dla bezpieczeństwa psychicznego :D oglądałam w miarę możliwości asortyment z dalszej perspektywy. Szukałam sklepu z kapeluszami. Bardzo lubię oczywiście rozmawiać z ludźmi, ale z drugiej strony jeśli zagajanie sprzedawcy trwa 15 minut... Zbyt sympatyczni są ci ludzie, żeby im przerwać w pół zdania i sobie pójść. Poznałam m.in. niebieskooką sprzedawczynię, której babcia pochodzi z Polski :) idąc przez miasto natknęłam się na sklep z darami natury, krótko mówiąc. Różnej maści i masy ziarna, orzechy i słodkości, przetwory i uoragnione przeze mnie kapelusze! W końcu osłonię głowę przed krwiożerczym słońcem! Zaciekawiły mnie małe pudełeczka na ladzie - z rysunkiem węgoża i porugalskimi napisami. Sprzedawczyni wyjaśniła mi od czego są te maści. Ponieważ mój zasób słów nie jest jeszcze na tyle pogaty, żeby znać słowo "obity", posiłkowałam się siniejącym środkowym palcem (w bardzo grzeczny sposób ma się rozumieć). Przymierzyłam chyba wszystkie możliwe kapelusze w tym sklepie, obejrzałam wszystkie kolorowe butelki z cachaçą, kukurydziane słodkości, spróbowałam sypkich orzechowych smakołyków... Generalnie za sprawą pani zza lady zapoznałam się z całym asortymentem sklepu :D
Dziś też uczelnia, profe powiedział, że zrobiłam więcej niż się spodziewał, to trochę urosłam :P no i dziś w końcu wzięliśmy się za dane eukaliptusowe. Jutro jesteśmy umówieni na rozmowę z gościem od biogazu(!!!). Jaram się jak świeczka na torcie :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz