Dziewczyna z Niemiec, ktora tu poznalysmy zrezygnowala z pracy u naszego gospodarza - przyjechala tu z mama na work&travel, a mocno rozczarowala sie traktowaniem - za pokoj dostala klitke bez okna w osobnym budynku, sniadanie mogla jesc jak juz wszyscy skoncza i przez caly dzien ogarniala dom za stawke wystarczajaca na 1.5 obiadu.
Umowilysmy sie, ze spotkamy sie w barze Cafe Katamaran, gdzie jest piekna plaza, pyszna lemoniada z mieta i super ziomeczki na obsludze.
Pojechalysmy tuk tukiem z dziewczynami cos zjesc, troche poszwendalysmy sie po okolicy szukajac czegos, co wypelnilo by nam czas w ten ostatni dzien. A potem plaza i zachod slonca. Dolaczyla do nas przeszczesliwa (ze uwolnila sie z kiepskiego miejsca pracy) kolezanka z Niemiec i razem spijalysmy soki ostatniego wieczoru. Towarzyszyli nam bardzo przyjazni chlopcy z obslugi. Pracowali kiedys razem u kogos, knajpa niestety zostala zamknieta i musieli znalezc cos nowego. Zgadali sie wiec, ze stworza wlasny bar przy plazy, na wlasnych zasadach i beda go prowadzic jako grupa przyjaciol. Atmosfera w tym miejscu oddzialywala na kazdego. Niczym niewymuszone usmiechy rozciagaly sie po wszystkich twarzach, kolysaly do rytmu wybijanego przez puszczana muzyke, a moze przez fale i wprawialy kazdego w niczym niezmacony spokoj.
No i tak to wyszlo, ze jedna z dziewczyn poniesiona tym dobrym nastrojem wybrala sie na calkiem romantyczny spacer po plazy. Ale nie podziele sie ktora, niech to pozostanie slodka tajemnica ;)
Zachod slonca przeciagnal nam sie do polnocy, wiec juz z latarkami wracalysmy wszystkie do pokoju. Z racji, ze sa jakies prace nad siecia w tej okolicy, nie mialysmy dostepu do internetu, a dzisiejszy wynegocjowalam u wlasciciela z hotspota i dlatego moge zrobic wpis.
Jest juz sobota, 10:45, za chwile jedziemy do Cochin zobaczyc miasto, fort i tradycyjny spektakl Kathakali, w ktorym biora udzial tylko mezczyzni. A potem w nocy lot do Delhi. A tam koniec przygody z Indiami i lot do Warszawy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz