Z Dorotka wybralysmy sie na spacer wzdluz plazy, zaczepiane co pare metrow czy nie chcemy poplywac na dmuchanym bananie albo motorowce. Odmowilysmy tym wszystkim niewatpliwym przyjemnosciom i wybralysmy radosci dla biedoty, czyli pluskanie sie w oceanie bez dodatkow. Skalalysmy na atakujace nas fale, przewracalysmy sie pod ich naporem, smialysmy z kolejnych uderzen morskiej piany i koniec koncow Dorocie morska piana sciagnela okulary z twarzy i wciagnela w odmety. I pozostawilysmy zupelnie niechcacy smiecia w oceanie.
Spacerujac po plazy spotkalysmy opalajace sie stadko krow.
Ostatnie zdjecia z chlopakami i pozegnanie. Szkoda sie z nimi rozstawac. Dziewczyny ubolewaja, ze za tydzien bedziemy juz z powrotem w Polsce. A ja czuje, ze tesknie za swoja codziennoscia, vhoc bedac w pracy bede sie zastanawiac jak moglam tak myslec :P
20:07
Jest juz calkowicie ciemno, zachod slonca ogladalysmy grajac w tabu. Caly dzien towarzysza nam swieze, owocowe soki. To byl najbardziej sielankowy dzien z calego naszego wyjazdu. Plaze sa teraz dosc puste, glownymi goscmi sa psy i krowy.
Jeden klub usilnie probuje jeszcze przyciagnac ludzi transowa muzyka i mocnymi basami, ale chyba zrozumieli, ze nic z tego i w koncu ja wylaczyli. Nareszcie slychac fale.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz