Pod naszym domem jest kon i je trawe z kajaka. Jest tez maly slodziutki chlopiec, ktory jest oczkiem w glowie gospodarza.
Jest parno, resztkami sil doczlapalysmy sie do masarzystow poleconych przez gospodarza. Godzina mietolenia w ajurwedyjskich olejkach minela jak z bicza strzelil. Masaz odbywal sie na wielkim, drewnianym stole z wyzlobieniami na splywajace olejki. Kazdy centymetr ciala zostal odprezony i po wyjsciu zaczepam zie zastanawiac, dlaczego ja w Polsce nie chodze regularnie na masaze... A, juz wiem - nie stac mnie xD
Potem byl malo istotny element wloczenia sie po okolicy, szukanie poczty, miejsca na obiad, az w koncu wyladowalysmy na plazy i ogladalysmy zachod slonca.
Te wypocinki skrobie ociakajac potem i bujajac sie na balkonie w hamaczku. Pozdrawiam serdecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz