W drodze na wydział
Jeszcze bardziej w drodze na wydział
Przy wodopoju. Na wydziale. Rewelacja w gorące dni i po odejściu od komputera.
Na każdego przybysza czeka gorąca, mocna kawa. Oczywiście w wydzialowej kuchni, w której spotykają się na równi studenci i profesorowie. Bez sztucznych podrygów, ąę i dąsów o tytuły. Na pogawędce. O czymkolwiek.
Kto przygarnie garbusa?
Żywopłocisko i wersja mini (przenośna?)
Biały busik, jakich tu pełno
I placuszki z tapioki :) sproszkowane warzywo, które wysypujesz na patelnię, uklepujesz i bez dodatku oleju prażysz. Wygląda podejrzanie, ale po posmarowaniu masą kokosową - pyszne.
To tyle na dzisiaj.
A nie, jednak nie. Mamy nowego przybysza - praktykantkę IAESTE z Niemiec.
I jeszcze jedno, co chyba najbardziej mnie cieszy z dzisiejszego dnia. Rogerio dowiedział się o jeszcze jednej osobie na uczelni, która zajmuje się matematycznymi modelami biogazowni na odpady rolnicze! Przegadałyśmy coś ponad godzinę :) Węszę niszę. Okazuje się, że jest to kobieta, która ma gabinet naprzeciwko moich drzwi i od czasu do czasu do mnie zaglądała, żeby zagadać. W ogóle ludzie są tu przemili. Jak tylko widzą, że ktoś jest nowy, to zaglądają, zagajają o praktyki, zainteresowania - a jeśli takowe masz, wspierają Cię w nich, a nie zniechęcają (jak to często miałam okazję zaobserwować u nas). Jeśli znają choć trochę angielski - starają się go używać (zwykle jednak kończy się na portugalskim :P ), w końcu nie często jest okazja. Będzie mi brakowało uśmiechu i pogody ducha brazylskiego statystyka... I podejścia, że jeśli jest jakiś pomysł, to warto pomyśleć jak go zrealizować, a nie jak do niego zniechęcić. No. Wracam do zadań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz