Na 4 h przepadlismy w forcie Golconda - piekny, ogromny fort. Niestety dzis wszystko dzialo sie bez Sary - wolala odpoczac w pokoju i wydobrzec.
Jak zwykle w takim miejscu bylysmy atrakcja turystyczna i ludzie prosili nas o wspolne zdjecie. Bylo smiesznie, ale pod koniec juz troche skapcanialam od wszystkich lekow i chcialam juz tylko wrocic do pokoju. Dluuugo jechalismy do hotelu, korki nie umywaja sie do tych w New Delhi, ale tez sa pokazne. Nasza uwage zwrocil maly znudzony chlopiec na tylniej szybie ktoregos z mijanych samochodow.
Przespalysmy sie troche, Mahesh z Rupeshem przyjechali po nas i rzucilysmy, ze moze bysmy sie wybrali na karaoke? Panowie nic nam nie mowiac, ze dzis karaoke nigdzie nie ma, zaczeli dzwonic po znajomych i jak sie pozniej okazalo - zorganizowali nam karaoke w jednym z hoteli. Jechalismy tam z 1.5 h przez rozswietlone miasto i juz sie mialam pytac, co to za klub na obrzezach, kiedy dotarlysmy do tryskajacego luksusem Novotelu. Oczywiscie grali tam znajomi Mahesha - dziewczyna, ktora wygrala krajowy konkurs karaoke i ma niedlugo jechac do Szwecji na kolejny etap.
Moze nam sie nie poprzewraca w glowach od tego dobrobytu :P
Wrocilysmy do siebie kolo 1:30.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz