piątek, 10 lipca 2015

23:20 Czekając na lot do Brazylii - opóźnienie staje się standardem
Z jakiegoś powodu miałam pierwszeństwo wejścia na pokład. Biorąc pod uwagę, że kolejka była ze 3 razy większa niż w kontynentalnych lotach, radowało to moję sercę (bezpieczną dawką promieniowania). Kocyk i poducha grzecznie już na mnie czekały, tak samo jak i Mona - współpasażerka z Niemiec. Właśnie się poznałyśmy i z tej okazji cyknęłyśmy sobie fotografię. A co tam. Bateria pozwala. Noc minęła na opowieściach m. in. o podróży do Kenii, Tanzanii i wielkich krabach kradnących kokosy. Do Brazylii Mona jedzie obserwować ptaki w ramach studiów (biologia).
Generalnie w podróży spotykasz ludzi, którzy... Podróżują. I smakują życie. A ty cieszysz się i dzielisz ich szczęście.

10/07 Bom dia Sao Paulo! :D
Monę czeka jeszcze 13 h na lotnisku, więc zaoferowała się, że razem poszukamy moich IAESTE'owiczów. Nie znaleźliśmy ich przy wyjściu, co mnie nieco zaniepokoiło. Telefon odmawiał posłuszeństwa i nie chciał połączyć z tutejszym numerem, a kursy wymiany walut w lotniskowym kantorze sprawiły, że zwątpiłam przez chwilę w powodzenie swojego pobytu. Internety mi się rozładowały. Na szczęście Mona, szybko od siebie wyklepała maila do moich ziomeczków, a oni - całe szczęście - go sprawdzili szybko. Okazało się, że owszem, czekali na mnie, ale na zupełnie innym terminalu. Chwile chaosu zostały zażegnane i z poślizgiem 2-godzinnym udało nam się spotkać. Podziękowałam mojej przesympatycznej towarzyszce podróży za pomoc i pożegnałyśmy się. Na pamiątkę wpisała mi się do dziennika pokładowego :P

...coś po 9 czasu brazylijskiego
Sao Paulo jest wielce... Zamglone? Ludzie przechadzają się w kurtkach, swetrach, sporadycznie czapce z pomponem. Cóż, w sukience po kolana muszę wyglądać nieco egzotycznie. Po prostu dziwnie :D Zostałam odprowadzona na dworzec, ekipa IAESTE pomogła mi znaleźć odpowiedni autobus, ale przez to, że mają dziś święto, poczekam jeszcze 2h. Poszłam zatem podładować bateryje i ... Tak, rozpadłam ładowarkę. No, może trochę się sama rozpękła. Wejście do publicznych toalet nalicza liczbę odwiedzin. Obok ładowarek siedzi na podłodze kobieta bardzo zmęczona życiem. Coś pisze i wzdycha. Schowała swoje myśli do plecaka.
11:12 Chcę już poznać współlokatorki! Podjechał autobus, pomylił stanowiska i się przestawił na "moje". Przytyrałam się więc, ale bagażowy zakomunikował mi "otro, otro". Czekam na następny. 10 minut później siedzę już w autobusie do Botucatu. Jeszcze 3h jazdy i będę w domu. Podoba mi się rozmieszczenie siedzeń w pojeździe - nie budzą klaustrofobicznych lęków, jeśli sąsiad z przodu postanowi opuścić siedzenie. Do tego żółty sufit i postój na jedzenie :)
Przegryzłam jakąś lokalną zawijaną bułkę z mięsem w towarzystwie starszej pani, która zapytała mnie czy jestem z Hiszpanii i pochwaliła wymowę. Porozmawiałyśmy chwilę i wróciłyśmy do autobusu. W Botucatu przywitały mnie Luiza i Magda i pomogły poczuć, że właśnie wróciłam do domu. Reszta dziewczyn pojawi się chyba w niedzielę. Pierwsza myśl po ściągnięciu plecaka? Prysznic. A potem dużo, duuuuużo owoców! Podbijanie świata zostawiam na jutro ;)











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz