środa, 22 lipca 2015

Ok, miało nie być dziś wpisu, miało nie być internetu, miało być 'duzo-godzin-w-autobusie', ale realia są takie, że zgodnie z sugestią na uczelni wzięłyśmy ze sobą ksero paszportów (żeby nam nie zajumali) i teraz nie chcą nam sprzedać biletów na stacji, mówiąc, żebyśmy może wróciły się do doma po nie. Panie! Do doma 235 kilometra! Ruszyłyśmy więc na poszukiwanie wifi, co by ogarnąć albo podwózkę na fb, albo żeby zapytać dzieweczki z Botucatu, czy by nie podały dokumentos do busa, ale cos kreca nosem i szukamy innego soluzione. Eh te włajaż włajaż, zawsze jakieś kopyrtas. Nigdzie wifi, tylko płatne internety, a tu dużo czasu zajmie ogarnięcie... W końcu jest - izolowana poczekalnia jednej z linii autobusowych z wifi. "Czy może pani podać hasło?" "Dobrze, poproszę w takim razie Pani bilet." O ironio! Cichaczem pan siedzący naprzeciw podsunął nam karteczkę ze swoim, jakże cennym w tej chwili, hasłem.
Bedzie dobrze;)
Pozdro!

21:16
Dotarlysmy! Co prawda jeszcze nie do Rio, ale na mieszkanie do Japonki, ktora odbierala Magde z lotniska. Zatem we trojke: ja, Magda i Marina po burzliwych poszukiwaniach miejsca spotkania przy stacji metro (nie ma to jak jezdzic w te i z powrotem). Umowilismy sie na stacji metra, ktora jest wielkosci malego lotniska. Nastepnym razem pomyslimy... Logicznie i usalimy bardziej precyzyjne miejsce ;)
Pozdro z Sao Paulo jeszcze raz :D

PS: Mami! Spie na "napoleonce" :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz